Dziś byłam na spacerze – sama. I w kawiarni też sama. I wiecie co było mi bardzo, bardzo dobrze. Kiedyś bym nie poszła. Bo jak to tak bez towarzystwa? A od jakiegoś czasu zauważam, że mam towarzystwo i to najlepsze z możliwych – samą siebie. Czy tak było zawsze? Nie. Dla mnie akceptacja siebie, swoich potrzeb, tego jaka jestem to wyzwanie, jeszcze nie codzienność.
Samotność czy czas dla siebie?
W naszej kulturze jesteśmy od dziecka uczone, że w grupie raźniej. Instruowane od przedszkola, że warto mieć przyjaciółki i koleżanki do zabawy, że jak gdzieś wyjść to z innymi. Tak, jakby bycie samemu było czymś złym, niewystarczającym.
Też kiedyś nie chodziłam sama na spacer, do kina czy kawiarni. Pojawiało się to dziwne poczucie niedopasowania, nieadekwatności, w głowie myśli, ,,co sobie ktoś pomyśli, że nie mam z kim pójść, że jestem sama”, ,,że coś ze mną nie tak”? Dużo tego. I do tego dość nieprzyjemne.
Dziś myślę inaczej. Takie ,,samotne” chwile bardzo doceniam. To mój czas na przemyślenia, bycie ze sobą, cieszenie się tym, co lubię, zachwycanie się kolorowymi liśćmi i zjedzenie strasznie słodkiego ciasta. Bo chce i mogę. I to nie znaczy, że nie mam z kim pójść, czy się spotkać. Po prostu sama zabieram siebie w fajne ciekawe miejsce, bo jestem dla siebie dobrą towarzyszką (30 pomysłów na wartościowy czas w pojedynkę).
Ostatnio w filmie Radzki, gdzie rozmawiała z Moniką Jurczyk (OSĄ Osobistą Stylistką), że zazwyczaj wydajemy pieniądze na innych, że łatwiej nam kupić kosztowny prezent niż sobie ciepły, wełniany płaszcz, czy dobrej jakości sweter. Bo wydawanie pieniędzy na siebie, to też rodzaj uznania, że jesteśmy dla siebie ważne, że warto inwestować w rzeczy, które nosimy i mieć takie które lubimy. Ta rozmowa dwóch znanych dziewczyn bardzo mnie zastanowiła i chyba w podejściu do ubrań też się zacznie u mnie mała ewolucja.
Akceptacja siebie – wyzwanie czy codzienność?
Myślę, że wychodząc samodzielnie jest nam niewygodnie z kilku powodów, a pierwszym z nich, jest brak akceptacji siebie samych. Znajdujemy w sobie mankamenty, krytykujemy, ciągle za coś opieprzamy. Bo zachowałyśmy się nie w 100% idealnie. Bo ktoś sobie coś o nas pomyśli (inni ludzie myślą o nas rzadziej niż nam się wydaje, a jak już to tylko przez chwilę), bo mogłyśmy lepiej, bardziej czy szybciej.
Nie lubimy siebie, wiec nie chcemy spędzać ze sobą czasu. Uciekamy w spotkania, w wyjścia, imprezy. Cisza w pustym domu może być przytłaczająca i męcząca. Kiedy lubisz siebie często jest najpiękniejszą muzyką.
Czy łatwo na co dzień akceptować siebie? Myślę, że każdy z nas ma inaczej. Inną wrażliwość, inną przeszłość, przekonania i pewność siebie. Ja mam dni, kiedy siebie bardzo nie lubię i bardzo negatywnie patrzę na to jaka jestem. Ale są też dni, kiedy myślę o sobie bardzo pochlebnie, doceniam to co robię i jaka jestem. Akceptacja siebie, to dla mnie wyzwanie, które podejmuje każdego dnia. Chce być lepsza dla siebie. Bo jestem ważna i warta swojej uwagi. Nikt za mnie tego sobie nie da. Tylko ja mogę sprawić, że będę się czuła lepiej lub gorzej.
Moje patenty na pielęgnowanie akceptacji:
1.Zamiast przykrych słów, w sytuacji, kiedy coś zepsuje, zawalę, zrobię nie tak, kieruję do siebie słowa zrozumienia i współczucia, jak do dobrej przyjaciółki.
2.O trudnych emocjach staram się rozmawiać z bliskimi i ważnymi dla mnie osobami.
3.Prowadzę notatnik, gdzie spisuję to co myślę, czego potrzebuję.
4.Zabieram siebie na samodzielne aktywności i przełamuje dyskomfort – tu lista 30 pomysłów na samodzielne spędzanie czasu.
5.Czytam, chodzę na warsztaty i zdobywam wiedzę jak to jest z tym budowaniem akceptacji od profesjonalistów.
A jak jest z akceptacją u Ciebie? Akceptacja jest dla Ciebie wyzwaniem czy codziennością?