Po długiej przerwie wracam z podróżniczymi opowieściami.
Trochę mnie tu nie było. Czas, tym razem zabrała podróż, czyli najlepsze, co może spotkać człowieka 🙂 I to nie byle jaka, a do stolicy antycznego świata – Rzymu, zwanego inaczej Wiecznym Miastem.
Wieczne miasto – Rzym
Cóż to była za wycieczka, z opóźnionymi lotami, turbulencjami, deszczem, słońcem i dreszczykiem niepokoju. Zobaczyłam wiele pięknych rzeczy, skonfrontowałam oczekiwania z rzeczywistością, zachwyciłam się nieznanym i spędziłam wspaniały czas z moimi bliskimi.
Czy Rzym nadaje się na studencką kieszeń? Powiem zdecydowane – tak. Tanie loty, plus dobra strona do rezerwacji hoteli i za niewielkie pieniądze mamy niezapomniane wspomnienia. Ja spełniłam swoje pierwsze wielkie marzenie w tym roku. I coraz częściej się przekonuje, że im bardziej czegoś się chce i robi się wszystko w tym kierunku, to się uda.
Marzenia naprawdę da się spełnić. Wystarczy się trochę postarać.
Przemierzając Wieczne Miasto
Bilety zarezerwowaliśmy w styczniu, trochę późno. Może nie trafiła nam się najkorzystniejsza oferta, jednak nie było też tak drogo. Hotel znaleziony przez hostelbookers.com, sprawdzona strona po wyprawie do Pragi, ładne, zadbane hostele i przyjemni właściciele. Tak samo było i tym razem, w pierwszej chwili przeżyliśmy chwile grozy i wahania, bo punktem, do którego zaprowadziła nas nawigacja była pralnia. Jednak po krótkiej rozmowie i ogarnięciu formalności, dostaliśmy bony na włoskie śniadanie, mapę i kilka przydatnych wskazówek. Pokoje znajdowały się niedaleko, więc po kilku chwilach ukazał się nam przepiękny, elegancki i duży apartament. Wtedy już wiedziałam, że będzie to świetnie spędzony czas i dobrze wydane pieniądze.
W 2,5 dnia (cała podróż w sumie 4 dni, jednak 1,5 dnia na dojazdy, loty itp.) zobaczyłam razem z przyjaciółmi wszystkie większe zabytki Rzymu i kilka mniej znanych, ukrytych w ciasnych uliczkach Wiecznego Miasta. Powitał nas rzęsisty deszcz, a pożegnało piękne, gorące słońce. Pożegnanie się z Rzymem było bardzo trudne, a tęsknota za palmami, pomarańczami i przyjemnym ciepłem pozostała do chwili obecnej.
Zdziwienia
Co mnie zdziwiło? To przede wszystkim rosnące na drzewach pomarańcze i cytryny. Niby każdy ma świadomość, że Włochy to inny, śródziemnomorski klimat, jednak zobaczenie cytrusowych drzewek na własne oczy jest niezapomnianym i w jakiś sposób krzepiącym widokiem.
Wspaniałe lody, które będę zachwalać z całego serca. Tak dobrych nigdzie nie jadłam, może po za Rzeszowem (Lody u Myszki). Mnogość smaków, niewielka cena plus sympatyczna obsługa zachęca do skosztowania pysznych lodowych deserów nawet w nocy.
Wielkość Koloseum i Placu św. Piotra. Na fotografiach i relacjach z różnych uroczystości czy imprez wydają się ogromne i monumentalne. W rzeczywistości nie są wcale takie duże. Plac św. Piotra można spokojnym krokiem okrążyć w kilka chwil, a Koloseum robi wrażenie jedynie na zdjęciach. Jego nazwa wzięła się od ogromnego posągu Nerona (Colossusa), który stał niegdyś u bram Teatru Flawiuszów, jednak obecnie nie widać nawet po nim śladu.
Włoskie śniadanie. Nie zajdziemy w nim herbaty, grzanek, czy kanapek z sałatą i szynką. Włosi preferują niewielkie, słodkie śniadania, które dla nas wydają się przekąską lub co najwyżej drugim śniadaniem. Najczęściej to kawa – cappuccino, które zamawia się do 11.00 plus różnego rodzaju croissanty lub pączki. Może i małe, ale za to bardzo pyszne.
Rozczarowania
Brak możliwości zobaczenia Fontanny di Trevi. Niestety w trakcie mojego pobytu w Rzymie, fontanna była w remoncie, a wokół niej zamiast turkusowej wody i pięknego oświetlenia stały siatki, ogrodzenia, a pilnowały tego tłumy policjantów.
Równie przereklamowanym zabytkiem były dla mnie Schody Hiszpańskie ( znajdują się na Piazza di Spagna). Zatłoczone, niewielkich rozmiarów, szarobure i mało przyjemne miejsce. Z wieloma naciągaczami i wszelkiej maści sprzedawcami, którzy tylko czekają by coś Ci wcisnąć ( w naszym przypadku najczęściej był to stelaż do robienia selfi).
Toalety. Tak brudnych, zaniedbanych i zaśmieconych toalet nie widziałam w żadnym europejskim mieście. Czy to w kafejkach, McDonalds’ie, obok Bazyliki św. Piotra czy na lotnisku. Wraz z przyjaciółmi byliśmy przerażeni ich stanem i wyglądem. Cieszyłam się ogromnie, że nasza hostelowa łazienka odbiega od tego standardu.
Zachwyty
Mój największy zachwyt, podziw i zazdrość wiąże się z ogrodami i tarasami na dachach budynków. Piękne kwiaty, drzewka, kwitnące palmy, krzewy owocowe, a do tego małe stoliczki i krzesełka – to moje małe marzenie. Tego typu miejsca rozlokowane są w całym Rzymie bez względu na dzielnice. Myślę, że w lecie wyglądają jeszcze piękniej.
Widok z kopuły Bazyliki św. Piotra. Wdrapanie się na szczyt nie należy do specjalnie łatwych i wygodnych tras, małe wąskie stopnie, ciasne korytarze i mała ilość świeżego powietrza utrudnia wspinanie się po schodach. Jednak, kiedy dotrze się na szczyt, widok zapiera dech w piersiach. Panorama Rzymu i Watykanu (Placu św. Piotra, Ogrodów Watykańskich) robi ogromne wrażenie. Osobiście zrobiłam tam chyba ze 30 zdjęć z każdej strony, nie mogłam się powstrzymać;)
Rzymskie place. Miejsca spotkań, rozwoju kultury, perły architektury i sztuki. Zachwycają misternymi fontannami, przepysznymi kościołami z bogatymi zbiorami sztuki oraz niezwykłym klimatem (dla mnie szczególnie Piazza del Popolo – jadłam tam najlepszą pizzę na świecie).