Kolorowe liście już spadły, słońce schowało się za chmury i nie chce wyjść. Za to wiatr i deszcz nie odpuszczają, to znak, że mój październik odszedł. Dziesiąty miesiąc roku dał mi wiele, podróż, książki, wspaniałych ludzi. Może było w nim trochę za mało mnie i moich potrzeb, może trochę za mało skupienia się na sobie, jednak to był miesiąc korzystania z chwili.
Mój październik – migawki
Intensywny miesiąc, który zostanie w mojej pamięci. Upłynął pod znakiem wyjazdu do Budapesztu, stolica Węgier mnie zachwyciła piękną pogodą, architekturą i mrocznym klimatem. Wieczorami czułam się jak na kartach dawnych powieści. Jedzenie, zabytki, wspólne chwile z A. przekonały mnie, że 3 dni w Budapeszcie to stanowczo za mało i chcę więcej. Może o innej porze roku.
Październik to był też miesiąc dobrego jedzenia, domowej pizzy, gołąbków i pysznych przekąsek na spotkaniach z bliskimi. Skorzystałam z okazji i razem z A. wybraliśmy się na Restaurantweek (pisałam o nim tutaj), aby spróbować ciekawych smaków – świetne doświadczenie, polecam zapisać je sobie na kolejny październik.
Słoneczne dni i bliscy ludzie pomogły mi cieszyć się każdą wolną i zajętą chwilą. Planszówki, spacery, pyszna kawa i ciastka to były przerywniki w trakcie ciężkiej pracy, bo jej nie ubywa, a raczej przybywa. Jeśli miałabym opisać jednym słowem stan po październiku to zmęczenie.
Co ze mną zostanie?
Przeświadczenie, że doba ma tylko 24 godziny i zawsze przyjdzie z czegoś zrezygnować, że nie da się mieć wszystkiego, choć tak bardzo tego chcemy. Że czasami w decyzjach nie liczą się tak bardzo zyski, a raczej koszty jakie poniesiemy i to one ważą, czy się zaangażujemy w jakieś działanie czy też nie.
Październik i moje wybory uświadomiły mi jak często zapominam o sobie, jak bardzo kocham wyjazdy i dlaczego lubię pisać (konkurs na fb pokazał mi, że warto starać się bardziej). A co w listopadzie?
Plany na listopad – wybieram siebie
Chce postawić na siebie, częściej wybierać czas ze sobą i niż z innymi. Uzbroić się w dużo jasnych, miękkich rzeczy, które odgonią szarugę listopadowych dni. Chcę wrócić do zdrowych posiłków i ćwiczeń, które przez natłok spraw zaniedbałam i zrezygnowałam tym samym z tego, co dla mnie ważne. Nie chce tak. Życie co krok uświadamia mi, jak ważne jest zdrowie. Chce tak, jak na początku roku postawić je na pierwszym miejscu.
Blogowo szykuję dla Was ciekawy konkurs, będą recenzję, bo książki czekają, będą ciekawe wpisy o miastach i o tym, jak wprowadzać zmiany, aby żyć życiem, którym chce się żyć.
Listopad to dla mnie miesiąc, który kojarzy mi się z zimne, szarością i takim wycofaniem, dlatego przygotowuje środki zaradcze w postaci świeczek, bullet journalu, książek, dobrej kawy i zdrowego jedzenia.
A Wy jakie plany macie na listopad?